Pray for Paris

16.11.15

Ten kto mnie zna wie jak bardzo ważna dla mnie jest Francja. Zwykły kraj, z pozoru niczym nie różniący się od innych, od Polski, w której mieszkam. Mimo to, od bardzo bardzo dawna, było to dla mnie miejsce marzeń, miejsce, o którym myślałam gdy było mi smutno, miejsce gdzie czułam się szczęśliwa, wolna od jakichkolwiek problemów, zrelaksowana, spełniona. Paryż, miasto z moich snów, o którego zobaczeniu marzyłam bardzo długo i mimo wielu wizyt, nigdy nie przestaję marzyć o powrocie. To moje utopijne miejsce, mój raj, został mi odebrany.


Tak naprawdę nie wiem, czy gdyby zamach ten odbył się w Polsce, byłabym bardziej poruszona. Na pewno bardziej bym się bała. Może to straszne co mówię, jednak patriotką nigdy nie byłam i nigdy nią nie będę. Polska nie ofiarowała mi nic za co mogłabym ją kochać, za co dziękować. Francja tak.
Przede wszystkim dała mi marzenia. Pierwszym był Disneyland, potem wjazd na Wieżę Eiffla, kolejno zobaczenie dziko rosnącej lawendy na terenach Prowansji, spacer między jachtami w St.Tropez a także zobaczenie alei dłoni w Cannes. Dzięki miłości do tego kraju, nauczyłam się kolejnego języka obcego. 9 miesięcy kochałam Francuza, co również traktuję dzisiaj jako cudowne doświadczenie bycia z obcokrajowcem. I mimo, że miłość ta dawno minęła, to miłość do tego kraju nie przeminie nigdy. I nie chodzi o piękny motyw Wieży Eiffla i lawendy, które widnieją w moim pokoju, na moich ubraniach, na biżuterii a nawet miskach i kubkach. Francję kocham przede wszystkim za to, jak czułam się będąc tam. Spacerując po Champs Elysee byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Z radością wdychałam francuskie powietrze i zajadałam się "croissants au chocolat" patrząc na witryny ekskluzywnych sklepów. Przemierzając rowerkiem Canal du Verdon, wyszukiwałam pomiędzy skałami małych fioletowych kwiatków. Gdy ujrzałam niewielkie pole lawendy, tuż obok przystani, zrobiłam około 100 zdjęć jednego badyla a uśmiech nie zszedł mi z twarzy przez kolejnych kilka godzin. Milion schodów na Montmartre, aby doświadczyć widoku z samej góry, przespacerować się pomiędzy artystami malującymi portrety, krajobrazy, karykatury. Chłonęłam tą swoją Francję każdym zmysłem, każdym kawałkiem skóry, za każdym razem gdy tam byłam. Choć zawsze mówię o miłości do Paryża, to czy zwiedzałam miasta Lazurowego Wybrzeża, czy byłam w Lille, Roubaix, Poitiers, La Rochelle czy Dunkierce, nigdy nie byłam równie szczęśliwa, radosna, podekscytowana.







A teraz nie wiem co czuć. Po ostatnich wydarzeniach nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę to wszystko co tak bardzo kocham. Paryż nie stracił dla mnie magii, dalej kocham go całym sercem, ale boję się. Boję się z odległości ponad 1000 km. I szczerze współczuję ludziom żyjącym w Paryżu - zarówno tym którzy tam się urodzili jak i tym, którzy mieszkają tam z wyboru. Odebrano im bezpieczeństwo, radość z chodzenia ulicami tego pięknego miasta, radość chodzenia do pracy, szkoły, kina czy na zakupy. Ludzie bezpiecznie nie mogą się czuć już nawet w swoich domach. Francuzi, naród najbliższy memu sercu. Wiele moich przyjaciół tam żyjących. 














Szukając fotografii do tego posta, musiałam wyselekcjonować zaledwie parę spośród tysięcy jakie mam. Tysiące zdjęć zawierających przepiękne, radosne wspomnienia. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek doświadczę tego uczucia. W najbliższym czasie na pewno nie. 
Dlaczego? Przez grupę kryminalistów, którzy zamachnęli się na bezbronnych ludzi, ich życie, szczęście. Zamachnęli się też na moje marzenia. Tego nigdy im nie wybaczę.

4 komentarze

  1. A wiesz, że gdy tylko dowiedziałam się o tym wszystkim to jakoś tak od razu pomyślałam o Tobie i Twojej miłości do Francji...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie bym się ucieszyła, a teraz to nie wiem czy śmiać się czy płakać :(

      Usuń
  2. Ja nie potrafię ogarnąć ogromu tej tragedii. Mam nadzieję, że będzie jeszcze Ci dane tam pojechać - po raz kolejny i kolejny, a mi kiedyś po raz pierwszy, bez żadnych obaw, bez strachu.

    OdpowiedzUsuń